Najtrudniejsza walka to ta z samym sobą...

Witajcie Kochani.

Ostatnimi czasy jestem niesamowicie zafascynowana czytaniem biografii sportowców. Czytałam już biografię Adama Małysza, Michaela Phelpsa, Svena Hannawalda a teraz jestem na etapie czytania biografii Thomasa Morgensterna pod tytułem: "Moja walka o każdy metr".
Przeczytałam dopiero 70 stron i te najważniejsze informacje i przeżycia, które w tej książce się znajdują są dopiero przede mną, ale wierzcie mi, że ten młody chłopak ma niesamowitą historię... to nie jest jakaś tam bajeczka o jakimś tam skoczku narciarskim... To jest historia niesamowitego Sportowca, wielkiego Sportowca, który miał zadatki na to aby zostać najlepszym skoczkiem na świecie. Morgi to trzykrotny Mistrz Olimpijski, ośmiokrotny Mistrz Świata, zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i dwukrotny zdobywca Pucharu Świata... Dla tych, którzy nie interesują się skokami narciarskimi małe wytłumaczenie - to nie są jakieś tam zwykłe zwycięstwa, to są ZWYCIĘSTWA w najważniejszych zawodach związanych z tą dyscypliną sportu, jaką są skoki narciarskie. Zawsze byłam pod wrażeniem jego determinacji, jego walki i chęci rywalizacji, takiej zdrowej sportowej rywalizacji. Ten Człowiek to mój IDOL!!!! Jestem cholerną szczęściarą, że mogłam zobaczyć jego tryumfy, jego zwycięstwa... Nigdy nie pokazywał, że coś jest "nie tak", zawsze był uśmiechniętym i życzliwym chłopakiem, który chętnie rozmawiał z kibicami, rozdawał autografy, robił sobie wspólne zdjęcia.
Żałuję, że nie miałam tej przyjemności poznać go i poprosić o autograf czy wspólne zdjęcie... Od zawsze go podziwiałam pomimo tego, że jest zaledwie 6 lat starszy ode mnie. Stał się moim IDOLEM. Za każdym razem gdy zaczynał się sezon, nie mogłam się doczekać sobotnich i niedzielnych zawodów. Zawsze zasiadałam przed telewizorem z kubkiem gorącej kawy i czekałam na rozpoczęcie pierwszej serii skoków. I tak co weekend. Najtrudniejsze były dla mnie ostatnie konkursy Pucharu Świata, które odbywają się w Planicy. Są niesamowitym widowiskiem ale jednocześnie zwieńczeniem całego Pucharu Świata... Po obejrzeniu dekoracji najlepszych zawodników sezonu za każdym razem nachodziło mnie to samo pytanie: I co ja teraz będę robiła w weekendowe popołudnia?
Thomas to człowiek, który pomimo tylu upadków jakie miał na skoczni, zawsze wracał na belkę startową. Ja go właśnie za to najbardziej podziwiałam. Za to, że wracał. Wracał po upadkach, które niejednego skoczka narciarskiego odsunęłyby od uprawiania tej dyscypliny sportu, która bądźmy szczerzy, nie należy do najbezpieczniejszych... Thomas wracał, kochał to... Thomas nie pozwalał aby strach wziął nad nim górę.
Po jego upadku na skoczni w Kulm cały świat zamarł... Moje serce prawie się zatrzymało kiedy patrzyłam z przerażeniem jak Morgi robi salto w powietrzu, uderza o zeskok i bezwładnie po nim zjeżdża... Matko... On się nie rusza!!!! On jest nieprzytomny!!!! Koszmarna chwila... Kuracja w szpitalu i niesamowity powrót na skocznię... Miał swoją motywację... chciał pojechać na Igrzyska do Soczi. I pojechał skubany :P Kiedy siadał na belkę startową, patrzyłam na niego mając mieszane uczucia... uczucie lęku i strachu a zarazem podziwu. Kiedy ogłosił zakończenie kariery skoczka narciarskiego poczułam ogromny smutek. Dlaczego? Dlatego, że skończyła się pewna era skoków. Mój IDOL odchodzi na "emeryturę" :) Ciężko mi przyszło pogodzenie się z tą informacją ale po pewnym czasie i przeczytaniu - póki co - fragmentu jego biografii, zrozumiałam jego decyzję. Walka ze strachem i samym sobą potrafi człowieka wykończyć.

Thomas "Morgi" Morgenstern zawsze był, jest i będzie moim IDOLEM. Moim wzorem PRAWDZIWEGO sportowca. Walczył... Walczył do końca. Nie tylko w rywalizacji z innymi skoczkami ale przede wszystkim z samym sobą. Z własnym strachem... My teraz możemy spróbować zrozumieć to jak On się czuł. Możemy dowiedzieć się jakie emocje nim kierowały, ile poświęcił i czym były dla niego te wszystkie lata, które spędził na skoczni.


Nie warto oceniać ludzi po tym co widzicie. Niejednokrotnie to co widzimy u innych osób może być prawdziwym bólem, smutkiem, niemocą i bezsilnością zakrywanymi pod maską "uśmiechu". Każdy z nas czasami taką zakłada... Bo przecież lepiej powiedzieć, że "wszystko ok" niż tłumaczyć  to co faktycznie dzieje się w nas...

Pozdrawiam,
TakasobieJa :)

Komentarze